200% normy, czyli Agunia w Holandii. Epizod pierwszy: Przyjazd…

Ta noc dłuży się okropnie. Siedzę w busie na tylnym siedzeniu patrząc w okno. Ogarnia mnie strach, ciekawość, niepewność przed nieznanym światem. Jeszcze parę godzin temu, podpisywałam umowę o pracę w biurze w Opolu. Wszystko wydaje się ok, agencja pracy nawet nie wyglądała źle, wszystko ładnie wyjaśnili, pokazali ośrodek w kolorowym folderze, domki ładne, służbowe samochody, Internet, telewizja cyfrowa…

Nareszcie cywilizacja

W końcu Holandia, cywilizacja, zachodni kraj. Jestem szczęśliwa że udało mi się wyrwać z tego miasteczka. Żal wszystkiego, studia, przyjaciele, mama i siostry. Mama powtórzyła mi tysiąc razy „Aguniu dbaj o siebie, nie przepracowuj się, jak coś to wracaj„. Wracaj… do czego? Do bezrobocia, małomiasteczkowej mentalności, starych bab w chustkach z siatami zakupów z bazaru? Nigdy!!!! Próbuję zasnąć, bus trzęsie bardzo, kierowca ciągle gada na cb radio, niestosowne żarty, głupie uwagi – następny macho za kierownicą

Holandia

Odrapana rzeczywistość

Dziewiąta rano, niedzielny poranek, wreszcie jesteśmy na miejscu. Wysiadamy z pojazdu, kierowca wywala nasze walizki i natychmiast odjeżdża. Z zaciekawieniem rozglądam się dookoła. Domki białe, poszarpane sznurki na pranie, przy domkach odrapane stare krzesła, czasem grill. Też odrapany… Stoimy na środku placu czekając na managera który nas wprowadzi i zakwateruje. Starsze kobiety które jechały ze mną, rozeszły się natychmiast w poszukiwaniu znajomych mieszkańców. Walizki, torby i toboły zostawiły samopas, boże ileż one tego ze sobą przywiozły!!! Idzie w moją stronę grupka osób, terkoczące baby z busa i paru podstarzałych facetów w pogniecionych koszulkach.

Holandia

Zabierają toboły kobiet i odchodzą, tak bez słowa, bez niczego. Stoję jak cielę na środku placu, z wrażenia nawet nie zdążyłam zapytać co ze mną. Słyszę głosy, zbliża się grupka młodych chłopaków – dobrze, nareszcie zapytam co ze mną. Chłopcy zbliżają się, puszki piwa w rękach, rozmowę słychać z daleka, określenie „wyjebane” powtarza się wielokrotnie w dialogu, młodzież nieźle zawiana… jednak nie zapytam o nic. Ale jeden mnie zaczepia: „Hej niunia, wbijasz na balet z nami? Jutro flexpoola mamy„. Ignoruję zaczepkę podpitych gości.

Podpity huismeester-niemowa

Stoję i czekam dalej. Przechodzi jakaś para, zagajam rozmowę, dają mi numer do pani manager. Dzwonię, mówi że zaraz ktoś po mnie wyjdzie. Czas się dłuży. Siadam na walizce, bo nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Mija 40 minut i dalej nikt się nie zjawia. Dzwonię jeszcze raz. Pani (zdziwiona że jeszcze nikt nie przyszedł) obiecuje że zaraz ktoś będzie. Po następnych 40 minutach zjawia się koleś w pomiętej koszulce. Jestem zmęczona, zziębnięta i marzę o prysznicu.

Holandia

Gość każe mi poczekać, mówiąc że zaraz wróci. Wraca za pół godziny, a ja w międzyczasie zdążyłam zadzwonić do mamy – mówię że wszystko fajne… nie chcę aby się martwiła. Przychodzi gość  (widać, że już coś wypił) i wręcza mi klucz, pokazuje palcem kierunek i odchodzi. Tak bez słowa!!!

Podobno mieszkają tu dziewczyny

Lekko zszokowana targam walizę po żwirowej alejce. Ciężko. Napotykam kolejnego osobnika (puszka piwa w ręku już mnie nie dziwi), zdesperowana pokazuję klucz i płaczliwym głosem błagam o pomoc. Uśmiecha się przymilnie, i o dziwo bierze walizkę i idzie. Podążam za nim z nadzieją, że pijany nie pomyli kierunków. Docieramy wreszcie do celu. Domek odrapany jak reszta. Wchodzę… kuchnia w katastroficznym stanie, mnóstwo brudnych zaschniętych garów, na środku stół, wokół niego siedzi parę osób. Kątem ucha słyszę że rozmawiają o pracy. Bluzgi i przekleństwa.

Przedstawiam się grzecznie, na co odwraca się jedna damska głowa – „na górze„, słyszę tekst. Wchodzę do pokoju, dwa piętrowe łóżka, metalowe szafki, stolik kompletnie zawalony tandetnymi kosmetykami, otwarta paczka podpasek leży w nieładzie na podłodze.

Holandia

Rozglądam się za wolnym miejscem do spania, rozrzucona pościel, pomięta ale raczej wyprana. Rozpakowuję podręczne rzeczy i idę pod prysznic. Zdziwienie jest ogromne, podobno mieszkają tu dziewczyny… Jakoś tego nie widać… ze wstrętem odgarniam nogą śmieci blokujące mi dostęp do prysznica.

Zobacz se na planingu

Ostre kaleczące wodne igły wbijają mi się w skórę pobudzając do życia całe ciało. Przebieram się na szybko w rzeczy wyciągnięte z plecaka. Próbuję zacząć rozmowę. „Skąd jesteś?” pyta podpite dziewczę przy stole… „spod Opola” – odpowiadam. Pytam o pracę – „zobacz se na planingu na przystanku” (prawie poprawna polszczyzna)… Rozmowa nie klei się zbytnio, udaję się więc na przystanek który widziałam przechodząc. Faktycznie wisi tablica i parę kartek papieru, odnajduję swoje nazwisko, nazwa firmy Dutch–Roses nic mi nie mówi. Wracam na bungalow, gdzie impreza trwa już w najlepsze.

Holandia

Na łóżku niespodzianka – pudełko z butami i pościel. Z zaciekawieniem zaglądam do pudełka. W środku buty robocze, twarde… Klucz do pokoju leży na łóżku, choć jeden już przecież dostałam… Pytam w ciemno o co chodzi w tym wszystkim. Dostaję ogólnikowe wyjaśnienie: „planning, wyjazd,praca, powrót„…

Ciąg Dalszy Nastąpi…

Holandia

Agunia
(13 sierpnia 2017, gdzieś w Holandii)