Polski emeryt w Holandii kontra służba zdrowia, czyli… kto płaci za leczenie?
Z redakcyjnej poczty: „Witam serdecznie. Ponieważ uznałam że problem zawarty w tytule listu może dotyczyć większej ilości osób (również odwiedzających Holandię turystycznie), postanowiłam opisać własny przypadek, mając nadzieję że to moje doświadczenie będzie pomocne innym. Jeśli nie teraz, to pewnie kiedyś w przyszłości.
Mieszkam w Holandii od ponad roku z partnerem Holendrem, jestem na polskiej emeryturze i tam mam ubezpieczenie z ZUS oraz wyrobioną przed wyjazdem europejską kartę ubezpieczenia zdrowotnego EKUZ. Mam zezwolenie na pobyt stały, zameldowanie, przydzielony numer ewidencyjno-fiskalny i… no właśnie. Ten pozorny spokój trwał do czasu, aż jako mieszkaniec gminy dostałam pocztą propozycję zrobienia bezpłatnych badań kontrolnych w kierunku raka. Super sprawa, ale aby odesłać zgłoszenie, trzeba w nim podać nazwisko lekarza rodzinnego, jego telefon, itp, itd.
Co więc zrobić? Kees powiedział mi, że nie mogę tu korzystać z wizyt u lekarza ani robić takich badań, bo nie mam ubezpieczenia w Holandii. Z kolei polski ZUS mi odpowiada, że jak tu się ubezpieczę, to zabiorą mi nie dość że ubezpieczenie w Polsce, to jeszcze i emeryturę. Czyli co? Trzeba umrzeć, bo nie można raz w roku się skontrolować? To nieco dziwne, bo kupowałam tu leki które lekarz rodzinny partnera wypisywał mi na poważne przeziębienie (antybiotyki) i za które miałam zwrot części kosztów z Polski, a badań i kontroli mieć nie mogę? Wyjazd na kontrolę do Polski okazał się również niemożliwy – mój partner, facet „do tańca i różańca”, choć bardzo młodo wyglądający to starszy ode mnie o 15 lat, diabetyk cierpiący na hipoglikemię pocukrzycową, nieszczęśliwie doznał otwartego złamania nogi… . Musiałam zostać i się nim opiekować.
Nie mając tutaj praktycznie nikogo kto mógłby mi doradzić, zwróciłam się więc do Redakcji wiatraczek.nl Poradzili mi, aby przede wszystkim wziąć sprawy we własne ręce, i w pierwszej kolejności skontaktować się z polskim NFZ, a jeśli to nie pomoże, z naszą Ambasadą w Hadze. Proste i skuteczne. Głównie dzięki Ambasadzie, która zaleciła szczerą rozmowę z naszym lekarzem rodzinnym. W jej trakcie okazało się, że wystarczy złożyć do szpitala kopie dokumentów (dowód osobisty, EKUZ), skąd wkrótce oddzwonili z informacją że w przypadku hospitalizacji, wykonywania analizy (krew, mocz, itd), RTG, a nawet zwykłych konsultacji lekarskich, wszystko jest dla mnie dostępne, a oni bezpośrednio obciążają mojego polskiego ubezpieczyciela i się z nim rozliczają. Ja tu nic nie płacę, ani nie pośredniczę w opłatach.
Natomiast nasz NFZ chyba chciał sobie trochę kasy zaoszczędzić, bo powiedzieli mi że „Holandia podejmie się leczenia tylko w nagłych wypadkach, a resztę trzeba robić w Polsce”. Wcale nieprawda. Będąc w Holandii teraz już wiem, że mogę nawet dla świętego spokoju porobić sobie badania kontrolne. Przysłali mi nawet powtórne przypomnienie o terminie. Dbają tu o mnie… ”
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Elżbieta Wyszomirska
(Zuidwolde, Drenthe, Holandia)