Fryzjerzy wrócili do pracy, ale znalezienie wolnego terminu graniczy z cudem
Aktualności | 07-03-2021 | 16:00
Gdyby zapytać przeciętnego mieszkańca Holandii które z obostrzeń 'koronawirusowych’ jest najbardziej uciążliwe, z niemal 100% pewnością usłyszymy… „brak fryzjera!„. Być może właśnie dlatego holenderski Rząd zdecydował się w końcu na uwolnienie tej grupy zawodowej spod jarzma lockdownu, bo o ile wina można się napić w domu, większość mniej istotnych zakupów zrobić w sieci a o sylwetkę zadbać na łonie natury, to nic nie jest w stanie zastąpić wizyty w ’kapsalonie’.
Długie miesiące niepewności
Warto przypomnieć, że w ciągu roku od rozpoczęcia pandemii koronawirusa zakłady fryzjerskie w Holandii zamykano dwa razy, z czego ostatnia przerwa trwała aż trzy miesiące. Pojawiło się więc pytanie, kto będzie strzygł Holendrów gdy zbankrutuje ostatni fryzjer – a bardzo wielu z nich nie otrzymało od państwa pomocy wystarczającej na opłacenie czynszu za lokal, mieszkanie, czy spłatę zaciągniętych pożyczek.
„Druk, druk, druk…”
Nic więc dziwnego że od ponownego otwarcia salonów w środę 3 marca, starają się oni jak najszybciej nadrobić straty – nawet kosztem pracy 7 dni w tygodniu. Jednak z powodu nadal obowiązujących innych zasad (konieczność wcześniejszego umówienia się, noszenia maseczek i zachowania odległości – przyp.red.) cały proces tworzenia nowych (bądź odtwarzania starych) fryzur zajmuje nieco więcej czasu niż 'normalnie’. Dlatego też wymarzona wizyta u fryzjera wymaga uzbrojenia się w cierpliwość. A jeśli nie jest się stałym klientem danego zakładu… znalezienie wolnego miejsca graniczy z cudem…
Bądź na bieżąco!
Dołącz do nas!
Udostępnij znajomym!
(holandia.online/wnl/foto(s):archiwum)