Dmuchawce, latawce, wiatr – emigracja, miłość, cierpienie…

No i stało się… splot sytuacji życiowych, poznanie nowych znajomych i ich problemów, oraz znajomość rozterek starych przyjaciół doprowadziły mnie do momentu kiedy postanowiłem zagłębić się w temat którego może nie powinienem publicznie analizować, pozostawiając go indywidualnej inerpretacji każdego z nas. Bo czy istnieje definicja miłości? Ale tej szczególnej, emigracyjnej (międzynarodowej) miłości? Bo przecież… jeżeli dana rzecz istnieje, to istnieć również musi definicja – uniwersalna i spójna, a w tym przypadku niestety takowej nie znalazłem (Wikipedia jest chyba tendencyjna), ale może to dobrze, bo pozostawia ten aspekt w woalce tajemnicy i „świętości”. 

Bez kija nie podchodź!

Jeżeli się dobrze przyjrzymy, to zauważymy że w naszym najbliższym otoczeniu znajduje się bardzo, ale to bardzo wiele osób, które niestety spotkał zawód miłosny (i odeszły one, albo zostały opuszczone przez wybranków/wybranki swego życia) lub też takich, co… że tak powiem są „w oczekiwaniu” na miłość.

Holandia

Ludzi tych cechuje pewien wspólny mianownik, tzn. ci pierwsi zamykają się w sobie, dając otoczeniu wyraźne znaki – „bez kija nie podchodź”, lub są rozgoryczeni i gadatliwi skupiając się na negowaniu byłego ideału, natomiast tych „oczekujących” cechuje i wyróżnia idealizowanie cech charakteru swej (niepoznanej jeszcze) tzw. „lepszej połowy”

Motyle w brzuchu

Podczas rozmów z takimi osobami bardzo rzadko usłyszymy ich opinię pozytywną na temat nieszczęśnika który pozwolił sobie od nich odejść, gdyż ograniczał się przy nich i zasłużył lub zasługiwał na coś lepszego. Brak obiektywizmu… no cóż… Jak by na to nie patrzeć, osoby te są samotne, bo niestety żadna przyjaźń czy koleżeństwo nie zastąpi prawdziwej miłości, której szukamy podświadomie, pomimo porażek i cierpień nią spowodowanych.

Holandia

Bo uczucie „motyli w brzuchu” nie zastąpi niczego – to one, te „motyle”, dają nam moc i siłę, to dzięki nim rozsiewamy dookoła siebie pozytywne fluidy szczęścia, a przenoszenie gór to dla nas pryszcz. Więc szukamy JEJ na różne sposoby, aby w końcu doprowadzić się do tego euforycznego stanu – stanu miłosnego szczęścia…

W oparach marzeń, w internecie, lub wśród ludzi…

W poszukiwaniu miłości swego życia niektórzy zwyczajnie nie robią nic pozostawiając wszystko losowi, ale niestety ten los rzadko się do nich uśmiecha ponieważ w pieleszach swego domu, mieszkania, czy też hotelowego pokoju raczej trudno znaleźć tzw. drugą połowę jabłka i pozostają oni w sferze sennych wizji i oparach marzeń, tkwiąc tym samym w punkcie wyjścia… Jednak osoby świadome swej samotności i pustki, rzucają się w wir towarzyskiego życia uczestnicząc w spotkaniach, chodząc na DISCO, do kawiarni, teatru i kina – są po prostu wśród ludzi, gdzie starają się pokazać swe najlepsze cechy charakteru, które też niewątpliwie zostaną dostrzeżone przez płeć przeciwną, wtedy sukces jest blisko.

Holandia

Jeszcze inna grupa szuka szczęścia korzystając z portali internetowych, gdzie też można poznać przyszłego partnera życiowego (i nie tylko), jednak w tym przypadku, zauroczenie sieciowe musi być przekute na fizyczne spotkanie, które zweryfikuje nasze wątpliwości – i albo zostaliśmy oszukani (internet czyni cuda) lub też nie, więc jest szansa na pojawienie się motyli.

Pradziwe motyle, czy zwykła gorączka przedbiegunkowa?

W zasadzie nieważna jest technika, ale efekt żołądkowo-motylowy pojawiający się w relacji z drugą osobą i już nawet sama myśl o niej. Desperacko dążymy do tego by ten niesamowity stan podniecenia utrzymywał się i wtedy trwamy w miłości, a nasza droga „cierniowa” rozpoczęła się, czas wzajemnych kompromisów, wytrwania w tłustych i chudych dniach, sukcesach i porażkach – miłość pokona wszystko jeżeli będziemy o nią dbać i ją pielęgnować!!!

Holandia

Związek oparty na miłości szczerej i bezkompromisowej przetrwa wszystko, gdyż związek taki nie jest „kontraktem, realizacją zamówienia” to wspaniałe uczucie przysparzające nam radosnych chwil i trwania w szczęściu. Jeżeli kochamy szczerze to nie ma dla nas granic, odległości, jakichkolwiek przeszkód i barier. Tutaj na emigracji byłem świadkiem kilku takich zakochań i niektóre trwają, a niektóre nie przetrwały okazując się zwyczajnie gorączką przedbiegunkową, a nie motylami w brzuchu.

„Ik hou van jou” = „kocham cię” ???

Jest coś, czego nie potrafię zrozumieć w tej emigracyjnej miłości (mam nadzieję, że mi pomożecie). Mianowicie osoby motylkujące nie zadają sobie zbędnych pytań co do narodowości, kultury, wyznania, a poznałem osoby, które poznając się przy pomocy internetu, po stosunkowo krótkotrwałej znajomości, przy szczątkowej znajomości języka podjęły szaloną decyzję o wyjeździe z kraju pozostawiając tam w zasadzie wszystko: dom, rodzinę, przyjaciół – wiadomo, miłość jest ślepa, a to znaczy brak rozsądku i logicznego myślenia. Skupmy się na relacjach holendersko – polskich bo takie znam i tu mam pewne wątpliwości co do szczerości uczuć, ale oczywiście mogę się mylić.

Holandia

Decydując sie na taki związek, podejmujemy decyzję o asymilacji ze społeczeństwem holenderskim, a żeby to zrobić muszę porozumiewać się tym językiem, przyswoić ich sposób rozumowania i formy zachowania, ale to trwa i gdy nasze myśli zaczną układać się w holenderskie zdania (bez tłumaczenia) to pomału możemy zaczynać się czuć Holendrami. Wtedy też możemy wyrażać swoje uczucia, pokazywać swój smutek i radość w sposób dla holenderskiego partnera w pełni zrozumiały. Ja zwyczajnie mówiąc „ik hou van jou” nie czuję mocy tych słów, a mówiąc drugiej osobie „kocham cię” wyrażam wszystko.

Prawo wyboru

Żeby Was nie zanudzać i obiektywnie podchodząc do sprawy to nalezy stwierdzić, że miłości nie przeszkadzają bariery językowe, przeszkody kulturowe czy wyznaniowe, które to niedogodności obopólnie powinny być rozwiązywane przez obu partnerów, bo jeżeli tak nie będzie to miłość umiera, a początkowa euforia i fascynacja nie przekłada sie na miłość, a przeradza się w nienawiść i wzajemne obciążanie winą za zaistniałą sytuację. Nie podejmując żadnych kroków zmierzających do wyjścia z tego impasu, wbijamy sobie kolejne gwoździe do trumny, pogrążając się w maraźmie tej niekomfortowej sytuacji. Stojąc nad przepaścią dokonujemy chaotycznej analizy życia i stwierdzamy, że partner z którym jesteśmy to nie ta osoba z którą się wiązalismy.

Holandia

Wtedy zastanówmy się dlaczego chcieliśmy z nią/nim być, bo nie jest istotne z jakiego powodu dochodzi do rozstania, ale z jakiego się pokochaliśmy. Bardzo niemiło jest powiedzieć sobie że się pomyliliśmy i to nie była miłość, a zwykły kontrakt, umowa-zlecenie której warunki wygasły. Czas się skończył i należy ponieść konsekwencje swego zachowania, gdyż osoby te same wybrały drogę, gdy miały prawo wyboru, a teraz stanęły na rozstaju dróg, ponownie mając prawo wyboru, jest to niezwykły aspekt życiowy – ponownie mamy prawo wyboru, a wszystko ma swój czas… życie toczy sie dalej i nie marnujmy go niezależnie od tego ile mamy lat, ile poświęciliśmy dla (wtedy) ukochanej osoby, bądźmy szczęśliwi szukając motyli…

Na rozstaju dróg…

Chciałbym Wam jeszcze powiedzieć, że ja też kiedyś stanąłem na rozstaju dróg i przepaść była tuż, tuż… ale pozwolono mi zrozumieć swą arogancję i samolubstwo, egoizm i brak zrozumienia. Teraz nie oczekuję zapłaty, staram się dawać jak najwięcej z siebie (choć nie zawsze to wychodzi tak jakbym chciał), i od 25 lat jestem ze wspaniałą kobietą (żoną i matką cudownych dzieci) a uczucie motyli w brzuchu wciąż trwa… bo życie nauczyło mnie pokory i szacunku do innych, i że o miłość i szczęście trzeba dbać i pomagać mu trwać przy nas, bo zapominane odejdzie nie wiadomo kiedy i jak, pozostawiając nas w samotności…

Holandia



Pozdrawiam serdecznie,

Tomek Piechocki

Holandia

(16 lipca 2017, Boskoop, Holandia)