„Fitnes”, „Helmut”, i inne przezwiska… skąd się biorą?
Od lat dziecięcych stykamy się z życiowym paradoksem polegającym na tym, że bardzo rzadko w ramach danej grupy (np. szkolnej) stosujemy wobec swych znajomych i przyjaciół ich prawdziwe imiona, a do komunikacji wybieramy przezwiska nadane poszczególnym osobom z różnych, naprawdę różnych przyczyn. I jest nam zupełnie obojętne, jak i dlaczego powstało dane przezwisko, a już na pewno jak faktycznie ma na imię osoba zainteresowana (że o nazwisku nie wspomnę)
Nigdy nie zagłębiałem się w ten temat, ale w ostatnim czasie zacząłem zastanawiać się nad faktem, że wielu mych hotelowych znajomych po prostu nie znam z imienia, posługując się wobec nich tylko przezwiskami, i dopiero z planu pracy poznając ich prawdziwe imiona i nazwiska. Te spostrzeżenia spowodowały że trochę zainteresowałem się tym powszechnym zjawiskiem.
O tym uczą na uniwersytetach
Wtedy też okazało się, że np. na Uniwersytecie Łódzkim prowadzi się zajęcia z zakresu antroponomastyki i onomastyki, traktujące o nazewnictwie osobowym, a w szczególności imionach, nazwiskach, przydomkach, przezwiskach i pseudonimach. Toż to odrębny dział nauki (!), a przecież chodziło mi tylko o przezwiska bliskich mi osób (jak też i moje własne). W tej pogoni za informacjami dowiedziałem się, że „przezwisko”, to dodatkowe określenie człowieka mające charakter nieoficjalny, funkcjonujące w tym mikrośrodowisku, w którym dany człowiek żyje… jakie to proste
Ludzie bez wad (i zalet?)…
Na podstawie uzyskanych informacji i dokonując prostej analizy stwierdziłem, że w moim najbliższym otoczeniu znajdują się osoby które nie posiadają żadnego przydomka i przezwiska – coś może niewyobrażalnego, ale prawdziwego I tak wśród znajomych mamy „zwykłych” Kamili, Piotrków, Maćków, Przemków… – osoby którym nie można niczego „przyczepić”… niesamowite
… i reszta śmiertelników
Kolejna grupy to ci, którym nadajemy przydomki związane z wyglądem zewnętrznym („Gruby„, „Uszaty„, „Rudy„, „Kulawy„, „Kudłaty„, „Ołówek„, „Ciapek„, ale też „Terminator„, „Orendż„, „Helmut„, „Fitnes„), jak też z charakterem czy sposobem życia i bycia („Pan Kleks„, „Szuters„, „Piorun„, „Kain„, „Kielon„, „Kiler„, „Dżimi„, „Szybki„, „Śmiechu„), oraz pochodzące od imion („Paluch„, „Karolesku„, „Marcepan„, „Lulek„) lub nazwisk („Skwara„, „Piwek„, „Tosik„, „Gastalon„, „Gajowy„, „Mucha„)…
A co z kobietami?
Jestem trochę przerażony możliwościami powstawania naszych przezwisk, ale też zaskoczony ludzkim umysłem, który uwypuklając nasze niedoskonałości dalej prowadzi normalną egzystencję. Jednak podczas rozmów z wszystkimi którzy chcieli cokolwiek powiedzieć na temat swoich określonych przywarami przezwisk, okazało się, że wszystko to co napisałem dotyczy chyba tylko środowiska męskiego, gdyż nie byłem i nie jestem w stanie określić i opisać przydomków nadawanych sobie nawzajem w gronie kobiecym. I to pomimo pytań zadanych wielu partnerkom życiowym moich rozmówców…
Podsumowując te moje spostrzeżenia, z całą pewnością będę zwracał dużo większą uwagę na rzeczywiste imiona i nazwiska, gdyż używając cały czas przydomków zapędzamy się w ciemny róg niewiedzy czegokolwiek o osobach wśród których przebywamy. Pozdrawiam…
Tomek (Piechur) Piechocki
16 października 2016,
Boskoop, Holandia (Południowa)