Lekarz? Jaki lekarz? – Holandia bez recepty
Aktualności | 08-04-2025 | Czas czytania: 2 minuty
Holandia – kraj, w którym można kupić trawkę na rogu, ale znaleźć lekarza rodzinnego graniczy z cudem. Ponad 900 tysięcy mieszkańców szuka swojego doktora, ale większość gabinetów odpowiada klasycznym „wij nemen geen nieuwe patiënten aan”.
🚪 Przychodnie działają jak ekskluzywne kluby nocne
Zero wstępu dla nowych, a ci, co już są w środku, muszą się nieźle postarać, by nie wylecieć. Bo co, jeśli twój lekarz postanowił, że woli życie wolnego strzelca i właśnie zastępuje kogoś na drugim końcu kraju?

💡 Masz problem? Rozwiąż go sam!
- Chory? Wpisz objawy w Google i poleć sobie coś z apteki.

- Ból w klatce? Może to zgaga, może zawał – tak czy inaczej, weź paracetamol i zobacz, czy przejdzie.
- Nie masz lekarza? No to najwyżej się przyzwyczaisz.
🧑⚕️ Nowy model „lekarza widmo”
Coraz mniej lekarzy chce prowadzić własną praktykę. Bo po co, skoro można jeździć po kraju i zastępować tych, którzy jeszcze się trzymają? To trochę jak holenderski system kolei – niby istnieje, ale kiedy najbardziej go potrzebujesz, to akurat nie działa.

👵 A będzie tylko gorzej!
Starzejące się społeczeństwo, więcej obowiązków dla lekarzy, zero nowych chętnych do pracy… W skrócie: za kilka lat być zapisanym do lekarza to będzie większy luksus niż złota karta w klubie nocnym.

🔮 Czas na medycynę przyszłości!
Może lepiej zamiast lekarzy wprowadzić abonament na zdrowie? Coś w stylu Netfliksa, tylko zamiast seriali masz pakiety „Diagnoza Light” albo „Premium Leczenie”. Albo po prostu rzućmy lekarzy i idźmy pełną parą w samoobsługową medycynę – aplikacja powie, co ci jest, a dron przyleci z paracetamolem.

Tak czy inaczej – jeśli jeszcze masz lekarza, szanuj go, dopóki nie zmieni zawodu! 😆
(holandia.online/wnl/MediaNL/foto(s):AI/archiwum)