Limburgia/Limburg – browary, żmije, zamki i… zamknięte kopalnie
Prowincja Limburgia/Limburg leży w południowej części Holandii, i jako jedyna z prowincji, graniczy z dwoma państwami – Niemcami po wschodniej, i Belgią po zachodniej stronie. Wewnątrz kraju sąsiaduje niemal „w całej rozciągłości” z Brabancją Północną, oraz „ledwie” styka się z Geldrią.
Nazwa Limburg, pochodzi od małego miasta Limbourg (dzisiejsza Belgia), gdzie około 1000 roku wzniesiono zamek w którym rezydowali władający okolicą hrabiowie i książęta. W 1839 roku, prowincja została podzielona granicą państwową, na Limburgię holenderską i belgijską.
Obce panowania i własny język
Doskonała lokalizacja Limburgii, była w przeszłości źródłem wielu konfliktów. W ich wyniku, obszar ten dość często przechodził z rąk do rąk. Rządzili już tutaj Rzymianie, Hiszpanie, Prusacy, Austriacy, a nawet Francuzi. Być może i z tego powodu – na przestrzeni wieków – mieszkańcy tego regionu wykształcili swój własny język znany jako Limburgs (limburski), mający wiele różnych dialektów, innych w każdym mieście prowincji, i oficjalnie uznany za język regionalny. Obecnie posługuje się nim ponad półtora miliona osób w Holandii, Belgii i Niemczech. Oprócz limburskiego, mieszkańcy prowincji znają też oczywiście niderlandzki, oraz (większość) angielski i niemiecki.
Co zobaczyć i co robić w Limburgii?
Stolica prowincji – Maastricht, to raj dla miłośników historii. Miasto oferuje wiele zabytkowych kamienic, kościołów, katedr, i… kilometry brukowanych uliczek. Mówi się, że to Maastricht jest najstarszym miastem w kraju, choć oficjalnie, tytuł ten należy do Nijmegen w sąsiedniej Geldrii. Z miasta, spacerem można dotrzeć do Belgii, a rowerem – w kilka minut – do Niemiec, lub „Drielandenpunt”, słynnego zbiegu trzech granic państwowych i przy okazji najwyższego punktu w Holandii. Do 1919 roku, miejsce to było stykiem nawet czterech granic – czwartym „państwem” było wtedy bowiem Moresnet, istniejące w latach 1815-1919 terytorium sporne o powierzchni 270 hektarów, będące w istocie niezależnym i neutralnym państewkiem.
Pinkpop, ZOO i… duchy
Miasto Geleen, to miejsce gdzie po raz pierwszy w 1970 roku zorganizowano najstarszy w Europie festiwal muzyczny – Pinkpop. W bliskim sąsiedztwie znajduje godny wycieczki zamek Jansgeleen (Kasteel Sint-Jansgeleen), wymieniany jednym tchem wśród innych ważnych zamków prowincji, jak Hoensbroek (mający własną, lecz nie „białą” a… „niebieską damę”), Arcen, Valkenburg (ruiny), i Eijsden. Warto również wybrać się do Kerkrade, by (przynajmniej z zewnątrz) obejrzeć nie mniej słynny XIV-wieczny zamek Erenstein, który dzisiaj służy jako super-ekskluzywny hotel i restauracja. Ciekawostką jest fakt, że obiekt ten dysponuje prywatnym, „tajemnym” przejściem do popularnego ZOO Gaiapark.
Hektary żmijowiska i hektolitry piwka
W niewielkiej odległości od Roermond znajduje się położony na obszarze prawie 2000 hektarów park narodowy „De Meinweg”, oferujący zróżnicowane krajobrazy, lasy, wrzosowiska, torfowiska, jeziora i doliny rzeczne. Jednak uwaga: ukształtowanie geologiczne tego terenu sprawiło, że park jest ostatnim siedliskiem żmij w Holandii. Dlatego też należy unikać miejsc oznaczonych wizerunkiem tego jadowitego gada. Jeśli ktoś bardziej od węży lubi „złocisty trunek z pianką” – to bardzo dobrze się składa, gdyż Limburgia jest też dobrze znana ze swoich lokalnych browarów. Wśród produkowanych przez nie piw, znajdziemy takie marki jak: Bier-op-Maat, De Fontein, Lindeboom, Brand, Gulpener, Christoffel, Hertog Jan, Alfa, i inne.
Prehistoryczni mieszkańcy i… górnicy bez pracy…
Pierwszymi mieszkańcami terenów dzisiejszej Limburgii byli… neandertalczycy, którzy rozbili obóz w południowej części regionu. Odnalezione ślady wskazują, iż to oni jako pierwsi zajęli się wydobyciem i eksploatacją tutejszych surowców naturalnych, a zasadzie tylko jednego – krzemienia, mającego dla nich duże znaczenie jak materiał do budowy prymitywnych narzędzi. Długo po neandertalczykach okazało się, że nieco głębiej pod ziemią znajduje się jeszcze jeden skarb – węgiel, który zaczęto tu wydobywać już w XII wieku. W okresie po II Wojnie Światowej, kopalnie w Południowej Limburgii miały ogromne znaczenie dla powojennej odbudowy Holandii. Niestety, w latach sześćdziesiątych uznano że wydobycie węgla jest nieopłacalne, i ostatecznie – w 1965 roku – ogłoszono zamknięcie wszystkich państwowych kopalń. Podobny koniec spotkał też w niedługim czasie pozostałe dziewięć kopalni prywatnych. Niektóre z nich można zwiedzać, jak „Steenkolenmijn” (Valkenburg).
Jak dotrzeć i co jeszcze zobaczyć?
Oczywiście najlepiej własnym samochodem, a jeśli to zbyt daleko, lotnisko „Maastricht Aachen Airport” znajduje się niedaleko stolicy prowincji, a w zaledwie godzinę jazdy od Limburgii – „Brussels Airport” w belgijskiej Brukseli. Kto nie lubi latać, do dyspozycji ma kolejowe szlaki regionalne i kilka połączeń inter-city, prowadzące do i z Amsterdamu oraz Hagi. Podróżni mogą dotrzeć do prowincji również dzięki niemieckim i belgijskim połączeniom kolejowym. Decydując się na dłuższy pobyt, warto też odwiedzić takie miasta jak: Wessem, Sittard, Nieuwstadt, Sustere, Montfort, Kessel, Venlo, Echt, Gennep, Weert, czy Thorn.
Pingback: Holandia: Kolejne dwie hodowle norek zakażone koronawirusem - 19.000 zwierząt do gazu! » Wiatraczek
Pingback: W Polsce Barbórka, a w Holandii górnictwo od dawna nie istnieje. Dlaczego? » Wiatraczek
Pingback: Kasteel Hoensbroek najpiękniejszym zamkiem w Holandii » Wiatraczek