Moje 3 grosze (5): Kto ty jesteś? Polak mały… w pracy
Polacy od kiedy tylko zaczęli wyjeżdżać za granicę kraju w celach zarobkowych, dali poznać się jako pracownicy solidni, szybcy, wytrwali i naprawdę zdolni wykonywać pracę, która dla innych nacji wydaje się za trudna, czy też za ciężka. Tym właśnie zapracowaliśmy sobie na bardzo dobrą opinię u wielu pracodawców i to w wielu krajach. W Holandii np. właściciele szklarni i wszelkich upraw nie wyobrażają sobie na chwilę obecną swojej działalności bez pracowników z Polski, wręcz drżą na myśl, że Polacy mogą nie chcieć u nich pracować. Więcej, już przedsiębiorcy biją na alarm, że do prac sezonowych przyjeżdża coraz mniej Polaków. Aż serce się raduje, gdy słyszy (czyta) się takie opinie o rodakach.
Ale…
…no właśnie, nie wszyscy polscy pracownicy dali się poznać z tej dobrej strony. Mieszkając i pracując w Holandii od kilku lat obserwuje i słyszę o „ciekawych” zjawiskach w różnych miejscach pracy, u ludzi z różnych regionów Polski i w różnym wieku. Skupię się na kilku dość jaskrawych przykładach, bo ogólnie można by pisać dużo, a przykładów szczegółowych podawać jeszcze więcej.
Pralnia
W okolicach Utrechtu działa pralnia, która specjalizuje się w praniu pościeli i ręczników dla hoteli. Większość pracowników to przede wszystkim ludzie z agencji pracy i w dużej liczbie Polacy, a zwłaszcza Polki. Jest to praca w wysokiej temperaturze, w dużej wilgotności i do tego ciężka, gdyż jest norma do wykonania. Panie pracujące tam jednak uważają, że nie straszna im temperatura, para i pot bo przecież i w takim miejscu kobieta winna wyglądać pięknie i nienagannie. Oczywiście, która z nas się z tym nie zgodzi. Otóż jednak Niektóre Panie uważają ze pełny makijaż i włosy nienagannie ułożone w loczki lub też wyprostowane winne być poprawiane co przerwę, a strój w pracy czym bardziej elegancki i wyzywający ( lub też seksowny- kwestia gustu i obserwatora) tym lepiej – przecież praca wykonana. To także jeszcze nic złego. Ich wygląd ich sprawa.
To co uciążliwe dla reszty zespołu pracującego to wiecznie zajęte toalety, dusząca chmura unoszących się w szatni perfum, ale i wieczne kłótnie i nierzadko także rękoczynów między Paniami o zaginione kosmetyki, o „krzywe” spojrzenie czy też dublowanie ubioru. Mnie osobiście nasuwa się pytanie, czy te wszystkie sytuacje są niezbędne w pracy? Jestem również kobietą, ale dla mnie takie sytuacje i takie podejście do swojego wyglądu to delikatnie mówiąc lekka przesada.
Produkcja sałatek warzywnych
Kolejny przykład to zakład przygotowujący sałatki z warzyw w okolicach Noordwijku. To praca w niskiej temperaturze i w wysokiej wilgotności. Z tego miejsca pracy nasłuchałam się o walce naszych rodaków o godziny pracy. Oczywiście, każdy z nas wie, że nasze godziny pracy to nasze pieniądze, ale czy za wszelką cenę? Dość powszechnym zjawiskiem jest „dawanie prezentów” teamleiderom w postaci alkoholu, swojskich wyrobów mięsnych prosto z Polski, słodyczy, ale także wycieczek zagranicznych czy też sprzętu elektronicznego. To także kontrolowanie kolegów i koleżanek z pracy – jeśli tylko dana osoba zauważy że ktoś pracuje więcej niż ona, to nagminne wizyty w biurze i pretensje o niesprawiedliwość zjawiska. Gdy słuchałam o tym to przypomniały mi się sytuacje z Polski, gdzie aby przeskoczyć przeszkody w urzędzie lub u lekarza specjalisty to praktykowane były łapówki, więc cóż się dziwić, mieszkamy w Holandii, tworzymy Polonię to i przyzwyczajenia z Polski wdrażamy w nasze holenderskie życie, ale czy jest z korzyścią dla wszystkich, czy nawet dla danej osoby na dłuższą metę?
Zbieranie zamówień w hurtowni spożywczej
Ostatnim przykładem jakim się posłużę jest magazyn w Alphen aan den Rijn, gdzie w znacznej większości pracują Polacy. Zbierając zamówienia wykonują nieludzko ciężką pracę przez wiele godzin, często więcej niż 8h. Na tym zakładzie również jest norma, którą dany pracownik musi wykonać w ciągu dnia aby utrzymać się w pracy i zasłużyć na dodatek do podstawowej stawki godzinowej. Uważam, że warunki pracy w tym miejscu są wysoce niewłaściwe i każdemu kto pyta mnie o opinie na temat tego zakładu to odradzam to miejsce. To o czym się nasłuchałam, to pewnego rodzaju sposób dla niektórych pracowników – zażywanie np. amfetaminy, aby dać radę wyrobić normę, lub wyrabianie sobie „lepszych układów” z Holendrami by dostawać „lekkie” bony z zamówieniami lub „lepszą” pracę. Wiem, że każdy radzi sobie jak umie, ale czy którakolwiek praca warta jest niszczenia sobie zdrowia? Jest to rozwiązanie na krótki dystans, ale po co? Przecież można poszukać innej pracy.
Pojedynczymi przypadkami z każdego z wymienionych miejsc (ale także z wielu innych) są przejawy lekceważenia wykonywanej pracy, przychodzenia tylko dla samego faktu przebywania w pracy i chęć spędzenia czasu, a nie zapracowania na wynagrodzenie, pojawiania się pod wpływem alkoholu czy też po blancie.
Trzy różne miejsca pracy, trzy różne branże, różni ludzie i różne „dziwne” sytuacje. Może się czepiam, ale moim zdaniem nie tak to powinno wyglądać. I co mnie cieszy, w wielu miejscach pracują ludzie, którzy wiedzą co jest dla nich ważne i po co przyjechali do Holandii i to właśnie oni swoją ciężką pracą, ale i ludzkim podejściem do drugiego człowieka w dużej mierze kreują obraz Polaka-Pracownika. Trzymam za moich rodaków kciuki – oby tak dalej, bo właśnie z takim podejściem można pracować na swoją przyszłości i budować swoje nowe życie w nowym kraju, zachowując godność i szacunek innych.
Emigrantka Marta
Ciąg Dalszy Nastąpi