Polacy w Holandii to już nie ludzie, lecz numery za stawkę minimalną… (2)
Zastanawia mnie jeszcze jeden zadziwiający aspekt całej tej sprawy: Biura Pośrednictwa Pracy w swej szalonej i bezwzględnej pogoni za ogromnymi zyskami, zaczęły wytwarzać (zmuszone wręcz do tego) że tak powiem „materiał kierowniczy niższego szczebla„…
Zadaniem tej grupy jest skuteczne odizolowanie ponumerowanej szarej masy ludzkiej od Panów Sytuacji (których spokoju w liczeniu pieniędzy nie można przecież zakłócać), a przy okazji zapewnienie stałego spływu informacji z „terenu”, oraz złudnego wyobrażenia numerów że mają opiekunów, przełożonych, kierowników, którzy de facto nic nie mogą (lub mogą bardzo niewiele)…
Cały ten ogrom darmozjadów
Obecność tych osób zapewnia niezakłócony przepływ kapitału (przecież tylko o to chodzi) i sugeruje numerom że ktoś się nimi opiekuje, troszczy, martwi… Jakie to jest wyrachowanie i obłuda – nie da się opisać. Żaden z numerów już nawet nie komentuje faktu, że Sztab Główny Biur to przeważnie rodzinne siedziby opanowane przez klany powiązane i nierozerwalne, a o panującym tam nepotyźmie można by książkę napisać – prywata pełną gębą. Jednak „amortyzatory” w postaci „superwajzerów” i ich asystentów, „hendlajderów„, „menadżerów hotelowych” i cały szereg osób zajmujących niższe stanowiska kierownicze (mających na celu zapewnienie numerom ewidencyjnym poczucie pseudo bezpieczeństwa emigracyjnego), cały ten ogrom darmozjadów (bo przecież oni niczego nie produkują) myśli tylko i wyłącznie o swej pozycji i dalszej karierze na kierowniczych stanowiskach, jakże błędnie oceniając przy tym swoje kwalifikacje.
Wydaje im się że są tak wspaniali, że aż niezastąpieni! Ale mylą się… Oni też są wymienialni – zwłaszcza gdyby przypadkiem czasem zaczęli przejawiać ludzkie uczucia… Nie chciałbym wszystkich wrzucać do jednego wora bo zdarzają się jednostki przyzwoitsze – jednak ich żywot „na piedestale” jest stosunkowo krótki: dosyć szybko są eliminowani, bo zwyczajnie nie pasują do tej układanki… i… światełko w tunelu szybko gaśnie…
Wiatraki nie mogą przecież narzekać
Według prostej zasady stosowanej przez najbogatszych notabli, ich zakłady świetnie prosperują, gdy pracujący w nich LUDZIE (a nie numery ewidencyjne) są zadowoleni. A kiedy są zadowoleni? To proste: gdy zarabiają godziwe pieniądze za swą ciężką pracę – czyli gdy oni i ich rodziny mają że tak powiem pełne brzuchy. Niesamowita, bardzo prosta zależność, dająca pracodawcy pewność sumienności podwładnego, który pomimo wielu niedogodności nie narzeka, daje z siebie wszystko, i zaczyna traktować swój zakład jak drugi dom…
Niestety, nie przypominam sobie z autopsji by Biura Pośrednictwa Pracy korzystały z tej zasady, a jedyną liną łączącą ponumerowanych z nadawcami cotygodniowego przelewu jest ich (numerów) wydajność i dyspozycyjność w pracy – wszystko inne ich (nadawców tygodniówki) zwyczajnie NIE INTERESUJE. Naprawdę ich nie obchodzi Twój stan zdrowia – bo pewnie jesteś kolejnym numerem symulantem, Twoje życiowe problemy – bo jesteś kolejnym numerem oszustem… A nieobecny w pracy numer to brak zarobku – i to jest dla nich PROBLEM. Problem, który można rozwiązać wymieniając niewygodny numer na kolejny numer… bo stany osobowe muszą się zgadzać, a płacące za nas krocie „wiatraki” nie mogą przecież narzekać…
Farsa czy karma?
Ogrom tej nieuczciwości i niesprawiedliwości przerasta już nie tylko mnie, ale to nie jest ważne, bo kogo to może obchodzić? Nikogo. Z tej prostej przyczyny, że emigracyjny los pomału (ale skutecznie) odziera nas z ludzkich uczuć stawiając na rozdrożu, gdzie wcześniej widziane przez nas zło teraz nie jest już złem, lecz codzienną egzystencją, NASZYM ŻYCIEM. Gdzie priorytetem jest praca u wyzyskiwaczy, a strach przed jej utratą zabija nas i pozwala na tolerancję tej patologii. Z przykrością stwierdzam, że ja też właśnie stoję na tym rozdrożu.
Kiedyś zszokowani – teraz obojetni na chamstwo, arogancję, niekompetencję, znieczulicę, wulgarność osób które spełniły „wymagania” Biur i teraz nami zarządzają, dysponują i kiedy chcą „WYPIERDALAJĄ Z PRACY” na bruk – bo jesteś tylko kolejnym numerem, który można zastąpić następnym. Uwierzcie, że nie mam ochoty przytaczać jakichkolwiek przykładów zachowań naszych pseudo przełożonych – jest ich tak wiele, że wydaje się iż życie bez nich nie może się toczyć „normalnie”, ale z całą pewnością wszyscy uczestniczyliście, uczestniczycie lub będziecie uczestniczyć w tej farsie. Ale chyba taka jest karma emigranta: prowadząca do obojętności i pogodzenia się z ludzką znieczulicą…
Ps. Nie wiem czy czytaliście książkę pt.”Chata Wuja Toma„? Widzę duże podobieństwa, ale trzeba ją przeczytać. Tymczasem jednak fortuna kołem się toczy, a emigracyjny wyzysk trwa…
Ciąg Dalszy Nastąpi…
Tomek Piechocki
(12 września 2017, Boskoop, Holandia)